Pod koniec XIX w., w okresie Młodej Polski, w literaturze i sztuce pojawia się nurt młodopolskiej legendy Tatr.
Ku Podhalu i Tatrom kierują się coraz większe rzesze Polaków z trzech zaborów. Przyciągają ich tutaj wspaniałe góry, przyroda, klimat, oraz egzotyka kultury górali tatrzańskich. Przybywają do Zakopanego uczeni, pisarze, poeci, malarze i muzycy. Tatry stają się symbolem wolności, powstają plany wyzwolenia Polski spod jarzma zaborców. W architekturze pojawia się styl zakopiański. W utworach pisarzy i muzyków, w obrazach malarzy tamtej epoki odnajdujemy wiele motywów tatrzańskich i podhalańskich, które oddziaływują na kulturę polską tego okresu. Powstaje wiele obrazów o tematyce tatrzańskiej – malują je malarze o uznanych nazwiskach: Walery Eljasz-Radzikowski, Wojciech Gerson, Stanisław Witkiewicz, Leon Wyczółkowski, Antoni Piotrowski i wielu innych. Wtedy to, pod koniec XIX w. zostaje namalowany wielki obraz panoramiczny zatytułowany Tatry – obraz, jakiego jeszcze nie było, jeżeli chodzi o panoramę górską i nigdy później już taki obraz w Polsce nie powstał.
„Panorama”, z języka greckiego: pan -cały, horama – widok, widowisko. W sztukach plastycznych jest to malowidło dużych rozmiarów umieszczone na wewnętrznych ścianach okrągłego budynku, uzupełnione dodatkowymi rekwizytami tzw. sztuczny teren pomiędzy obrazem a podium umieszczonym w środku budynku. Aby ożywić obraz przedstawiający tylko krajobraz stosuje się sztafaż, czyli w bliższych nam planach maluje się osoby i zwierzęta ożywiające ten pejzaż. Malowidło można oglądać z każdego kierunku. To wszystko plus odpowiednie oświetlenie daje nam poczucie przestrzenności i głębi – wydaje nam się, że jesteśmy w realnym terenie, że uczestniczymy, w tym przypadku, w górskiej wycieczce.
Wsiądźmy teraz do wehikułu czasu i przenieśmy się do Warszawy końca XIX w. Jest rok 1896, listopadowy ponury dzień jakich wiele o tej porze roku – w Tatrach zapewne leży już śnieg. Lądujemy na wysokiej, wiślanej skarpie, na Dynasach, nazwanych tak od nazwiska dawnego właściciela tych terenów -księcia de Nassau Siegen. Przed nami wznosi się budynek rotundy pachnący jeszcze świeżym tynkiem. Na frontonie budynku czytamy ogromny, dwujęzyczny napis Tatry, Jest jeszcze wczesna pora, zwiedzających mało. Wejdźmy do środka. W hallu duży plakat autorstwa Włodzimierza Tetmajera i Władysława Wankie, zachęcający do zwiedzania panoramy. W kasie możemy nabyć dwujęzyczny przewodnik (po rosyjsku i polsku): Objaśnienie do olbrzymiego obrazu ,,Tatry”, napisany przez Kazimierza Tetmajera. Przyciemnionym, podziemnym korytarzem dochodzimy do schodów wyprowadzających nas na podium.
Oddajmy głos Tetmajerowi: Podium, na którem stoimy, grzbiet ciągnący się ku północy, pod którego wzniesieniem w kształcie kopuły górale rozpalają ognisko, tudzież upłaz od strony południowej, na którym rozrzucone grupy turystów, tworzą szczyt Miedzianego (…).
Stoimy na grani, tuż poniżej szczytu, porażani ogromem i plastycznością tego co widzimy. Tam za murami ponury, mglisty dzień listopadowy, a tu pełnia lata – wydaje się, że oddychamy górskim powietrzem, że jesteśmy rzeczywiście w środku Tatr.
Zacytuję jeszcze raz Kazimierza Tetmajera: (…) kolosalność tych Tatr namalowanych zdumiewa po prostu; nie chce się wierzyć, żeby te olbrzymie masy granitów były tylko farbą, rzuconą na jakieś sto kilkadziesiąt metrów przestrzeni. Obraz ma długości 115, wysokości 16 metrów; podium wznosi się na 9 metrów. Przy tern jest tego taka masa; całe góry, całe Tatry! Wybrano dzień taki, jaki bywa w Tatrach najpiękniejszy: dzień jasny, pogodny, cichy i słoneczny. W taki dzień schodzi na góry jakieś słodkie, senne zadumanie się, jakieś zamyślenie niezmierne. Po halach kwiaty pachną, na niebie zawisają białe, puszyste obłoki, strumienie srebrzą i krysztalą, wody w jeziorach mają dziwną, lśniącą przezroczystość w głąb i tęczę świateł na szklanej powierzchni. W taki dzień na lasy schodzi jakaś szeżoga, jakaś gaza przejrzysta, a złotawa, (…) Uroku tego opisać jest niepodobna. W taką chwilę na szczycie zapada się w jakąś zadumę nieokreśloną i bezkresną, wszystko w człowieku milknie, pamięć, wiedza, myśl, piękno natury ogarnia go i topi w sobie, chłonie (…). Trudne jest podobne wrażenie zamykać w słowa (…) doznałem chwilowo złudzenia, że naprawdę znalazłem się nagle jakimś cudem w Tatrach. Przez chwilę zdawało mi się, że czuję prawie powietrze tatrzańskie, słyszę szum wody w Roztoce i szum wiatru, co po wierchach zwykł lecieć i szumieć. (…).
Patrząc na ten wielki obraz Tatr nasz wzrok przyciągają zerwy Wielkiego Mięguszowieckiego Szczytu – w lewo od niego Mięguszowiecki Szczyt Czarny z Kazalnicą, której strome ściany opadają nad Czarny Staw, wyżej Rysy i grań ciągnąca się aż po Siedem
Granatów. Widać dokładnie wszystkie załomy, wszystkie żleby opadające w stronę Morskiego Oka – w prawo Galerie Cubry-ńskie i Cubryna, poniżej Mnich, pod nim pasterski szałas i wyraźna ścieżka prowadząca do żlebu opadającego z Wrót Chałubińskiego. Nad połyskującą taflą Morskiego Oka – schronisko. Na upłazie Miedzianego widzimy grupy turystów: nad urwiskiem doktor Tytus Chałubiński rozmawia z Walerym Eljaszein, obok rozpalonego przez górali ogniska siedzi oparty o skałę Wojciech Gerson, rozpoznajemy Stanisława Witkiewicza i księdza Józefa Stolarczyka – wśród górali Sabałę. Z nad Morskiego Oka podchodzi grupa „Anglików i dam” z przewodnikiem góralskim. Po drugiej stronie Miedzianego w dole widać wszystkie stawy w Dolinie Pięciu Stawów, schronisko i wyraźne ścieżki na Szpiglasową, Krzyżne, Gładką Przełęcz i Zawrat. Widać pasterskie szałasy, a ponad doliną wyraźną grań przez Liptowskie Mury, Gładki Wierch, Walent-kowąna Świnice i dalej, ku północy, przez Zawrat, Kozie Wierchy. Granaty, Buczynowe Turnie i Wołoszyn, a pod nim Dolinę Roztoki.
Wzrok nasz przenosi się na dalsze plany. Ku północnemu wschodowi widać Tatry Bielskie – od Murania przez Hawrań, Szalony Wierch aż po Jatki. Pod nimi w leży w słońcu Dolina Zadnich Koperszadów. Dalej, ze wschodu na południe, wznosi się Jagnięcy. Kołowy, Baranie Rogi i piramida Lodowego Szczytu. Bliżej Szeroka Jaworzyńska z zieloną granią Jaworowych Wierchów, a dalej z poszaipanymi Jaworowymi Turniami ciągnącymi się do Jaworowych Szczytów; jeszcze bliżej – Młynarz. Od Świstowego Szczytu w prawo, w głębi rozpoznajemy Sławkowski Szczyt, nieco bliżej Małą Wysoką i Starole-śną, a na wprost ku południowemu wschodowi – Gierlach. Nad Rysami wystaje trójkąt Wysokiej, a w prawo od niej – skrawek Kończystej.
Od Cubryny na południe widzimy Kopiowy Wierch, czubek Szczyrbskiego Szczytu, w głębi – Solisko, bliżej – ……………………
To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w papierowym wydaniu Maćkowej Perci.
0 komentarzy