Nieudany start balonu „Gwiazda Polski” w październiku 1938 roku z Polany Chochołowskiej po rekord świata jest faktem powszechnie wśród przewodników znanym. Często opowieści o tym zdarzeniu zakończonym wybuchem wypełniającego balon wodoru są ubarwiane historyjkami jak to młodzi górale wspinali się na Mnichy Chochołowskie i zerwy Kominiarskiego Wierchu, aby zdobyć kawałki rozerwanej wybuchem powłoki balonu na modne bluzki dla swoich dziewczyn. Wyobrażenia wyglądu tego balonu ukształtowały się między innymi zgodnie z fotografiami, jakie zachowały się w rodzinnych archiwach a na których widać uśmiechnięte twarze ludzi w wiklinowym koszu podczepionym do kilkunastometrowej średnicy balonu. Takie zdjęcia zachował nasz kolega znany zakopiański przewodnik Zbyszek de Poray-Madejski – „Widzisz, ten chłopczyk tutaj to ja!” Filateliści mają w swoich klaserach znaczek a filumeniści kartkę pocztową z rysunkiem balonu i autografami załogi: kapitana pilota Zbigniewa Burzyńskiego i doktora Konstantego Jodko-Narkiewicza.
Lot stratostatu (tak w oficjalnych dokumentach nazywano balon) „Gwiazda Polski” do stratosfery był bardzo poważnym przedsięwzięciem naukowym, gospodarczym i politycznym stawiającym przed organizatorami mnóstwo problemów logistycznych a także finansowych. Inicjatorem lotu był podpułkownik inż. Stanisław Mazurek, kierownik Wojskowej Wytworni Balonów i Spadochronów w Legionowie. Polski lot do stratosfery postanowiły zorganizować polskie władze wojskowe zainspirowane radzieckimi i amerykańskimi lotami stratosferycznymi oraz sukcesami polskich lotników balonowych. Przygotowania rozpoczęto w 1936 roku, ustalając osiągnięcie zaplanowanej, rekordowej wysokości 30 000 metrów oraz dokonanie badania natężenia i kierunkowości promieniowania kosmicznego. Rekord wysokości lotu należał do Amerykanów, którzy w 1935 roku osiągnęli wysokość 22 km i 60m.
Szwajcar prof. Piccard wzniósł się na wysokość 16 200 m, zaś w Związku Radzieckim osiągnięto wysokość 22 000 m.
W Polsce istniały możliwości techniczne wykonania balonu odpowiedniej wielkości, ale brak było pieniędzy na tak poważne przedsięwzięcie. Choć wstępny preliminarz zamknął się poważną sumą 500 000 zł, nie była to kwota zbyt wygórowana – tyle kosztował samolot wojskowy „Łoś”.
Prace projektowe rozpoczęto już w 1935 roku – i kiedy w 1937 rozpoczęto intensywne starania o realizacje lotu, projekt był już poważnie zaawansowany. Zdecydowano się na budowę balonu o kształcie owoidalnym według projektu inż. Józefa Paczosa. Stratostat przy starcie wypełniony jest gazem nośnym tylko częściowo, pozostała część powłoki zwisa swobodnie fałdami w dół do gondoli. Powoduje to trudne do przewidzenia naprężenia lin – szczególnie niebezpieczne przy podmuchach wiatru. Gaz początkowo umiejscawia się w górnej części powłoki, a gdy balon wzlatuje w górę – gaz nośny rozszerza się wskutek zmniejszenia ciśnienia atmosferycznego i wypełnia całkowicie czaszę. Zastosowany jajowaty (owoidalny) kształt zapewniał równomierny rozkład sił na linach nośnych a także mniejsze fałdy powłoki. Była to nowość w budowie balonów stratosferycznych – do tego czasu kulistych, łatwiejszych do projektowania i budowy.
Powłoką uszyto z jedwabnej tkaniny z przędzy milanowskiej, uszczelnionej syntetycznym kauczukiem – zużyto 14 000 metrów kwadratowych tkaniny.
Gondola miała kształt kulisty o średnicy 2 m. Zewnętrzny płaszcz blaszany grubości 2 mm zrobiono ze specjalnego stopu. Konstrukcja nośna z rur duraluminiowych, dzieliła wnętrze gondoli na sześć przedziałów na przyrządy do badań promieni kosmicznych, do pobierania próbek powietrza, przyrządy nawigacyjne, urządzenia do regeneracji powietrza, zapas płynnego powietrza, radiostację, aparaty fotograficzne panoramiczne i pionowe, spadochrony. Przyrządy nawigacyjne były podwójne, a jeden komplet przyrządów badawczych zamknięty w światłoszczelnych pudłach był automatycznie fotografowany co parę minut wraz z tarczami zegarów. Była to gwarancja obiektywnych wskazań i dawało szansę na zachowanie wyników w przypadku katastrofy. Gondola miała dwa włazy i sześć okienek, pusta ważyła 150 kg.
Zastanawiano się nad wyborem miejsca startu. Olbrzymi balon w pozycji startowej miał ponad 120 m, przekroczenie dopuszczalnej szybkości wiatru 1,5 m/s mogło spowodować uszkodzenie powłoki. Ciężar powłoki (1269 kg) i jej wielkość, duża ilość sprzętu niezbędnego przy starcie (wyciągarki, butle z gazem i inne) wymagały drogi dojazdowej. Rozpatrywano start z doliny Ojcowskiej lub jednej z dolin tatrzańskich. Po analizie warunków klimatycznych wybór padł na Dolinę Chochołowską. Nie bez znaczenia była stosunkowo bliska odległość skupisk ludzkich, gdyż przewidywano uzyskanie 100 000 zł ze sprzedanych biletów wstępu. Dla celów związanych z lotem poszerzono i poprawiono nawierzchnię drogi dojazdowej do schroniska. Od 15 września 1938 roku założono na polanie obóz startowy. Naukowcy i lotnicy zostali zakwaterowani w schronisku Warszawskiego Klubu Narciarskiego mogącego pomieścić 140 osób, zaś obsługa startowa licząca około 200 osób z dwóch kompanii II Batalionu Balonowego z Legionowa, rozbiła namioty na polanie. Specjalny hangar zbudowano dla gondoli. Postawiono rusztowanie dla przeprowadzenia prób na szczelność powłoki. Sprowadzono wodór w butlach.
Gotowość startową osiągnięto dopiero 1 października.
Takie poważne, pionierskie przedsięwzięcie powinno odbywać się w zupełnym spokoju i izolacji od wpływów zewnętrznych. Tymczasem sytuacja polityczna była coraz poważniejsza. Wojska hitlerowskie usadowiły się w Czechosłowacji, w bezpośrednim sąsiedztwie Polany Chochołowskiej, wojska polskie zajmowały Zaolzie. Sztab fachowców zajęty w obozie był podniecony. Ponadto społeczeństwo ze swej strony żądało wyjaśnień, kiedy wreszcie lot się odbędzie.
– napisał w swym pamiętniku kpt. Zbigniew Burzyński.
Kiedy 12 października uznano, że pogoda będzie odpowiednia – około godziny 22.00 rozpoczęto napełnianie czaszy wodorem, planując start o świcie 13 października 1938 r.
To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w papierowym wydaniu Maćkowej Perci.
0 komentarzy