Plecaki są niepokojąco ciężkie, gdy przez otwarte okno wymykamy się chyłkiem z Murowańca Postrzępione chmurki, rozrzucone w poświacie księżyca gdzieś nad Kasprowym, nasuwają myśli: – Czy się uda? Czy pogoda wytrzyma? Na razie jednak nad Granatami błyszczą gwiazdy
U stóp żlebu pod Zmarzłym Stawem zostawiamy narty Adam i Antek1 opuszczają nas, biorąc się w górę w stronę północno-zachodniej ściany Granatów
Wschodzące słońce rozpala purpurą ściany Zawratowej Turni i Zadniego Kościelca Na grani Zmarzłych Czub i Małego Koziego Wierchu unoszą się pióropusze śniegu Brr…, będzie wiało… Gdy wchodzimy w stromą gardziel Zawratowego Żlebu, śnieg z kopnego puchu zmienia się nagle w twardy, spoisty beton Kolce raków trzymają wspaniale Szybko pniemy się ku wcięciu przełęczy Wreszcie około godziny 8 osiągamy Zawrat Nadspodziewanie wiatr okazuje się niezbyt przejmujący Tylko parę chwil trwa rzut oka na cokolwiek ograniczoną, ale jakże piękną, panoramę zimową Doliny Pięciu Stawów Po kilkunastu minutach jesteśmy na Małym Kozim Nawis śnieżny i stroma ścianka nad Zmarzłą Przełączką Wyżnią przypominają o konieczności związania się liną
Trawersujemy strome, eksponowane pola śnieżne północnej ściany Zmarzłych Czub Na stanowiskach asekuracyjnych dotkliwie marzną nogi Dopinguje to nas do tym większego tempa Dopiero na grani słońce przyjemnym ciepłem przejmuje zziębnięte członki Wprost przed nami czerni się południowa ściana Zamarłej Turni
1 Antek to Antoni Wala, Adam to Adam Lenczewski, obaj należący do KW PTT Kraków.
Wiatr gwiżdże i siecze w oczy porwanym po drodze śniegiem, gdy opuszczamy się drabinkę do wcięcia Koziej Przełęczy
Godzina 10 30 Kozie Czuby bronią dostępu pionowymi zaspami, stromymi rynnami, niezwiązanym śniegiem Przebijamy się przez te wszystkie trudności i schodzimy na Kozią Wyżnią, ubezpieczając się przez klamry i łańcuchy Co za komfort na tej Orlej Perci! Nie potrzeba wcale bić haków
Z zalepionymi śniegiem oczami stajemy na przełęczy Za to na Kozim Wierchu, siedząc przy ściance skalnej osłaniającej nas znakomicie od wiatru, mamy wspaniały widok: świat białych ścian i poszarpanych turni wygląda jak z bajki Całą panoramę Tatr Bielskich i Wysokich ogarnia się jednym spojrzeniem Posilamy się wspaniałymi „kulkami”, składającymi się z płatków owsianych, kakao, cukru i jajek
Godzina 14 15 Jeszcze szmat drogi przed nami Czy dojdziemy do Granackiej Przełęczy? Czarne Ściany z Koziego Wierchu wyglądają niepokojąco Czy trafmy na miejsce, w którym Orla Perć przecina ich zachodni flar?
Wypoczynek świetnie nam zrobił i z nowym zapasem sił trawersujemy łagodne zbocza wschodniej grani Koziego Wierchu Wreszcie stajemy na Przełączce nad Dolinką Buczynową Licząc się z możliwością zejścia lawiny, idziemy ze sztywną asekuracją Po prawej stronie piętrzą się lite, gładkie urwiska zachodniego filaru Czarnych Ścian Tutaj właśnie, gdzieś w prawo, odchodzi Orla Perć Aha! Widać wcinający się w skały stromy żleb
Od niego rozgałęzia się pionowy, śnieżny kominek, wyprowadzający na siodełko, tuż na prawo od charakterystycznej, strzępiastej turniczki To tu Śnieg w kominku jest wspaniały Siodełko oznacza koniec trudności w dniu dzisiejszym Granacka Przełęcz staje się znowu realna
Trawersujemy mało stromym, jednakże bogato urzeźbionym stokiem, przekraczając po drodze fligranowe żeberka i żlebki O godzinie 17-tej osiągamy Skrajny Granat Pod nami dzisiejszy cel: Granacka Przełęcz Odwiane ze śniegu po stronie Dolinki Buczynowej klamry i łańcuchy ułatwiają zejście
Mrok już zapada, gdy bierzemy się do budowy naszego mieszkania na dzisiejszą noc Czekanami znaczymy w śniegu niewielki prostokącik W prostokącik ten wdzieramy się przy pomocy czekana, raków, rąk, głowy Pracujemy na zmianę Mimo kilkunastostopniowego mrozu jest nam ciepło, nawet za ciepło Teraz trzeba poszerzyć nasz apartament od wewnątrz Dokonujemy tego nogami, uzbrojonymi w raki, leżąc na plecach Po godzinie pracy powstaje przytulna, względnie ciepła izdebka śnieżna. Wychodzimy „na pole” Niebo jest czyste, rozgwieżdżone Ściany wokół nas fosforyzują Daleko w dole błyszczą światła Zakopanego
* * *
Z głębokiego snu budzą nas promienie słońca Czas wstawać
Chwila, w której człowiek decyduje się na opuszczenie ogrzanego śpiwora, jest niewątpliwie połączona z dużym wysiłkiem woli Wciągnięcie na nogi zupełnie sztywnych, zlodowaciałych butów zabiera nam kilkanaście minut Mimo to już o 8 plecaki są spakowane, a my gotowi do drogi Na przełęczy wiążemy się liną Kilkanaście kroków w dół na stronę Doliny Pańszczycy i wtrawersujemy się w strome ściany Orlich Turniczek Przytrzymują nas one dość długo Niecałe trzy wyciągi liny do Orlej Przełączki Niżnej robimy ponad godzinę Za to na Orlą Basztę wchodzimy po świetnym, twardym firnie Pięknie i groźnie wygląda stąd otoczenie Dolinki Buczynowej ….
Od Redakcji: jest to relacja z pierwszego zimowego przejścia Orlej Perci, od Zawratu po Wołoszyn, w dniach 11–12 marca 1952 roku, dokonanego przez taterników – Wojciecha Komusińskiego i Zbigniewa Rubinowskiego, członków Klubu Wysokogórskiego PTT Kraków Informacje o opisanym przejściu oraz o kolejnym zimowym przejściu Orlej Perci w kwietniu 1952 roku, od Roztoki po Zawrat, można znaleźć w pierwszym tomie „W skałach i lodach świata” – Na szczytach gór Europy (1959), pod redakcją Kazimierza Saysse-Tobiczyka.
To jest tylko część artykułu, zobacz pełną treść w papierowym wydaniu Maćkowej Perci.
0 komentarzy